Co to tak naprawdę znaczy, że moja rodzina nie była zdrowa?

IMG_3051

Najpierw proponuję rzucić okiem na grafikę z Misiem, który opowiada, dlaczego lubi swoją rodzinę.

misiowa rodzina

Jeśli rodziny, w których się wychowywaliśmy, stwarzały nam dobre warunki do życia, to pewnie teraz z perspektywy czasu potrafimy dostrzec, że cechowały je:

➡poczucie przywiązania, bliskości i zaangażowanie,

➡szacunek dla różnic indywidualnych i odrębnych potrzeb swoich członków,

➡przewidywalność wzorców relacji,

➡adaptacyjność i elastyczność w razie zmiany,

➡otwarta, prawidłowa komunikacja,

➡jasno określona struktura (kto jest kim w rodzinie oraz gdzie są jej granice),

➡skuteczne rodzicielskie przywództwo i autorytet,

➡skuteczność w radzeniu sobie z sytuacjami kryzysowymi.

Takie cechy zdrowej tzw. funkcjonalnej rodziny można znaleźć w szerokiej literaturze na ten temat. Jeśli w naszych rodzinach zabrakło jakiegoś bądź może nawet większości z powyższych punktów, mogło to skutkować różnymi problemami emocjonalnymi, z którymi borykamy się do dzisiaj. Owe trudności mają zwykle różne nasilenie.

Moje doświadczenia w pracy terapeutycznej z DDA jednoznacznie wskazują, że domy rodzinne tych osób charakteryzowały się brakiem co najmniej jednej z powyższych cech. Częściej kilku. DDA w trakcie psychoterapii odkrywają w jak niestabilnym pod względem bezpieczeństwa emocjonalnego (czasem również fizycznego) środowisku przyszło im się wychowywać. Próżno było szukać otwartej, szczerej komunikacji czy przewidywalności w zachowaniu pijącego bądź agresywnego rodzica. Mama i tata rzadko byli emocjonalnie dostępni w nieprzerwany, stały sposób. Permanentny kryzys w postaci nadużywania alkoholu bądź innych środków psychoaktywnych przez opiekuna i wszystkich tego konsekwencji dla rodziny rzadko był rozwiązywany w sposób konstruktywny. Częściej udawano, że go nie ma, że trzeba przeczekać bądź zachowywać się wbrew temu, co się tak naprawdę czuje. Niepisana zasada w rodzinnych domach DDA – „nie mów” – stała w sprzeczności z naturalną ludzką potrzebą wyrażania emocji i poszukiwania w ten sposób wsparcia, jeśli nie w rodzinie, to poza jej granicami. Zasznurowane przez tę zasadę usta dziecka osoby uzależnionej uniemożliwiały ujawnianie tego, co się działo za drzwiami mieszkania.

Inne cechy zdrowej rodziny to jasna i przejrzysta struktura oraz mocno zarysowane, elastyczne, ale nieprzepuszczalne granice.

W domach DDA często spotykamy zjawisko odwrócenia ról. Dzieci są postawione w sytuacji, w której realizują zadania osób dorosłych – dbają o dom, kontrolują pijącego rodzica, martwią się o niego i czują się za niego odpowiedzialne. Pilnują go, a jeśli to się nie udaje, odczuwają nieadekwatne do sytuacji, ale bardzo dokuczliwe poczucie winy. Nierzadko niepokoją się też o zdrowie psychiczne drugiego opiekuna lub o sytuację finansową rodziny. Czasem rezygnują z dalszego kształcenia na rzecz podjęcia jakiejkolwiek pracy, aby podreperować rodzinny budżet. Nietrudno zauważyć, że struktura rodziny w takiej sytuacji jest mocno zaburzona.

Rodzina, z której pochodzi DDA, rzadko też ma zdrowe granice. Zwykle są one zbyt sztywne (członkowie są odgrodzeni od otoczenia, opiekunowie nie mają znajomych, nie utrzymują kontaktów z rodziną, dzieci nie zapraszają kolegów, koleżanek) bądź zbyt przepuszczalne (po domu „kręcą się” obcy ludzie, w mieszkaniu odbywają się imprezy alkoholowe).

Wszystko to mogło zostawić liczne niekorzystne ślady w sposobie funkcjonowania osoby już w życiu dorosłym. Zainteresowanych tematem zapraszam do przeczytania wcześniejszych postów z tego obszaru, do których odnośniki zamieszczam pod tym tekstem.

Istotne jest, że jeśli zauważamy fakt wpływu konsekwencji wychowania w rodzinie (której brakowało cech rodziny zdrowej) na to, w jaki sposób teraz budujemy własny dom oraz dostrzegamy związek pomiędzy tym, jak przeszłość wpłynęła na nas i aktualnie pośrednio wpływa również na nasz związek czy relację z dziećmi, to warto wziąć byka za rogi i się z tym zmierzyć. Koszty unikania powyższego tematu mogą być ogromne. Warto uświadomić sobie, że nie jesteśmy jedynymi, którzy je ponoszą. Teraz znajdują one odbicie również w trudnościach naszych dzieci.

Róbmy zatem wszystko co w naszej mocy, aby nasze dzieci mogły opowiadać o swojej rodzinie tak, jak robi to Miś na stworzonej na potrzeby tego wpisu zamieszczonej powyżej grafice. Idealni nie będziemy, ale może gdzieniegdzie warto wprowadzić kilka zmian, które okażą się konstruktywne. Nie muszę pewnie wspominać, że korzystna dla uruchomienia tego procesu może okazać się psychoterapia.

Cechy rodziny funkcjonalnej zaczerpnięte z artykułu: „Rodzinne uwarunkowania zaburzeń emocjonalnych dzieci i młodzieży”, Ewelina Pakosz-Szydłowska, Psychologia w Praktyce, IX/X/2017.

Autor zdjęcia w nagłówku: Aricka Lewis; unplash.com

PSYCHOTERAPIA DDA

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat konsekwencji dorastania w domu z uzależnionym dorosłym, zapraszam do lektury postów: Konsekwencje życia w chaosie rodziny z uzależnionym dorosłym oraz Konsekwencje życia w atmosferze zagrożenia przemocą.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.